wtorek, 15 marca 2016

Bal przebierańców - welniewicz

Jadę na bal przebierańców. 
Moje oczy podążają za obrazami, zmieniającymi się za oknem taksówki. Wysokie budynki, nowoczesne biura, galerie przeplatają się z kamienicami z odpadającym tynkiem, obskurnymi, starymi domami, które stwarzają zagrożenie dla przechodniów… ale czym byłoby to miasto, gdyby je zburzyć? Sterylnym, chirurgicznie jasnym tworem, ze szkłem, światłami i fundamentami z papieru?
- Przepraszam – zwracam się uprzejmie do taksówkarza. – Czy mogę zapalić? 
Nie odrywając wzroku od drogi, palcem wskazuje naklejkę na szybie. „Zakaz palenia”, krzyczą krwistoczerwone wersaliki. Wyciągam z torebki banknot pięćdziesięciodolarowy i wciskam go mężczyźnie w dłoń zaciśniętą na kierownicy. Spogląda na mnie zdziwiony, unosi brwi i chce otworzyć usta, a ja mówię:
- Czy zakaz nadal obowiązuje? 
- Nie – mówi bardzo cicho. – Oczywiście, że nie. Tylko proszę otworzyć okno. 
Spełniam jego prośbę i wyciągam papierosa z paczki czerwonych marlboro. Odpalam go i zaciągam się głęboko. 
To śmieszne. Wszystko można załatwić pieniędzmi. Wszystko.
Wyobrażałam sobie ten moment setki razy. Jako dwudziestoletnia, początkująca dziennikarka, pełna wiary w ludzkość i nadziei, później jako trzydziestoletnia, doświadczona, ale wciąż energiczna… teraz miałam czterdzieści pięć lat i jechałam na tę maskaradę, bal przebierańców, bez przygotowanego pięknego przemówienia z patosem, ubrana w zbyt prostą i starą czerwoną sukienkę, z zapadającymi się policzkami, opadającymi powiekami i zgorzkniałym sercem, które biło tak, jakby chciało wreszcie zasnąć. 
Taksówka zatrzymuje się pod operą Golden Circle, a ja płacę, zanim taksówkarz zdąży podać mi rachunek. Wysiadam, nie czekając na resztę. Rzucam niedopałek papierosa na ziemię i miażdżę go obcasem. 
Przy wejściowych schodach, przykrytych na potrzeby wydarzenia czerwonym dywanem – swoją drogą, po cholerę dziennikarzom czerwony dywan? – tłoczy się mnóstwo ludzi; dziennikarze i dziennikarki, reporterzy, fotografowie… dwadzieścia lat temu stałam tam i byłam tak samo podekscytowana tym wydarzeniem jak oni. Rzucają się na mnie jak hieny – ja też byłam tą hieną dwadzieścia lat temu – zadają pytania, na które konsekwentnie nie odpowiadam, chociaż silą się na tak przyjemny ton, tak ciepły uśmiech… Ale wiem, jak pocą im się dłonie, jak mikrofony i długopisy wyślizgują im się z rąk, jak w środku drżą i są podnieceni. 
Żałosne. 
Wchodzę po schodach w otoczeniu tej chmary dziennikarzy. Są tak blisko, że nie daliby mi upaść nawet gdybym chciała. U szczytu schodów ochroniarz w czarnym garniturze odgania ich dyskretnie ręką i otwiera przede mną drzwi. W holu tłoczą się kolejni ludzie; ludzie mojego pokolenia. Wybitne osobistości, politycy, dziennikarze śledczy i gospodarczy, artyści, aktorzy i celebryci, którzy przychodzą na każde prestiżowe wydarzenie, nie mając o niczym pojęcia. Widzę w tym tłumie co najmniej trzech moich byłych kochanków, ośmiu odwiecznych wrogów, jednego byłego męża i jedną lesbijkę, z którą kiedyś, będąc pod wpływem substancji, które uniemożliwiają myślenie, poszłam do łóżka. 
Czy każdy z nich jest tak zgorzkniały jak ja? Nie wiem. Ale wiem, że to przebierańcy. 
Każdy z nich doszedł do swojej pozycji przez układy, pieniądze i oszustwa. Każdy z nich odsiadywałby wyrok, gdyby nie adwokaci, na których było ich stać. Przebierańcy w maskach uczciwości otrzymują nagrody na wybitnie osiągnięcia w dziennikarstwie i polityce. Za ukazywanie prawdy, za działanie dla dobra obywateli, za masakrowanie oszustów. 
Ogromnie chce mi się śmiać, więc to robię, a kilka osób myśli, że uśmiecham się do nich. Podobno kiedyś uwodziłam mężczyzn samym uśmiechem. To było pewnie dwadzieścia lat temu. 
Idę w stronę głównej sali z tym ironicznie ponurym uśmiechem na ustach i znajduję swoje miejsce; w pierwszym rzędzie, przecież będę odbierać nagrodę. Kamery muszą dobrze widzieć moją reakcję, tysiące ludzi oczekuje ode mnie łez wzruszenia, uśmiechu, udawanego zaskoczenia i przemówienia z patosem. 
Sala wypełnia się; obok mnie siada Mikael, dziennikarz norweskiego pochodzenia, z którym sypiałam, kiedy oboje byliśmy piękni i młodzi. Wtedy ja byłam jeszcze nieopierzoną, dociekliwą małolatą, a on już zdobywał pierwsze nagrody i miał swoje pięć minut. Kiedy mnie zostawił, chciałam sprzedać pewnej gazecie plotkarskiej jego zdjęcie w lateksowych bokserkach. Zażądałam dziesięć tysięcy dolarów, ale powiedzieli, że to przekracza wszelkie granice. 
Granice. Ileż ja granic przekroczyłam, żeby siedzieć w tym miejscu.
Mikael to przebieraniec. Dostał w zeszłym roku nagrodę za ujawnienie wielkiego przekrętu w rządzie. Mówili o nim wszędzie, ale nikt nie powiedział głośno jak ma na nazwisko senator, który dostał milion dolarów za przekazanie dziennikarzowi informacji o tej aferze.
Siedzę, przechylam głowę i patrzę na obrzydliwie uroczystą inaugurację ceremonii. Jakaś gwiazdka muzyki pop śpiewa utwór, o którym za rok nikt nie będzie pamiętał. Co ona właściwie tu robi? Och, zapomniałam – prawdziwi artyści umarli dawno temu. 
Zaczynają rozdawać pierwsze nagrody, które są kwintesencją zidiocenia. „Najlepszy debiut dziennikarski” – jeśli dostajesz tę nagrodę na początku kariery, to już wiesz, że nigdy nic więcej nie osiągniesz. „Najlepszy dziennikarz śledczy, prasowy, gospodarczy, telewizyjny…”. Na scenie stoją ludzie, których nie znam, mimo, że obcuję z nimi przez całe życie. Przebierańcy. Oszuści. 
Ceremonia wlecze się jak stary Chevrolet. Kiedy zostają przyznane średnio żałosne nagrody, przechodzą do tych najbardziej żałosnych. Politykiem roku zostaje człowiek, który ma w sądzie sprawę dotyczącą molestowania czternastoletniego chłopca. Rozprawy odbywają się wcześnie rano, nie wpuszcza się na nich dziennikarzy. Ludziom wpaja się kłamstwo o tym, że to ten wielki, doskonały polityk jest oskarżycielem w sprawie zniszczenia mienia. 
Dziennikarzem roku zostaje zgorzkniała czterdziestopięciolatka w starej, czerwonej sukience. 
Wstaję z fotela. Spoglądam na ten tłum ludzi, ogarniam ich wzrokiem i idę w stronę sceny przy akompaniamencie oklasków i krzyków. Gdyby chociaż jedna osoba mnie wygwizdała, może uciszyłabym wrzeszczące sumienie. 
Wspinam się po schodach. Przedstawiciel Związku Dziennikarzy Amerykańskich gratuluje mi i wręcza nagrodę. Kolejny przebieraniec, który w swoich słowach jest tak nieszczery, że robi mi się niedobrze. Do tego regularnie bije swoją żonę.
Wchodzę na podest i pochylam się do mikrofonu. Znów przywołuję wspomnienie, jak setki razy wyobrażałam sobie ten moment; gdzie moja piękna, chwytająca za serce mowa? Znów ogarniam wzrokiem tych wszystkich ludzi i znów widzę wielki bal przebierańców. 
Wszyscy milkną w oczekiwaniu na moje słowa. Myślą sobie „co powie najbardziej znana dziennikarka na świecie, po tylu latach walki o tę nagrodę?”. Wydaje mi się to tak żałosne, że zaczynam się śmiać. Gorzki, ironiczny, ponury śmiech rozbrzmiewa w całej sali. Jedni mierzą mnie badawczym wzrokiem, inni uśmiechają się, traktując to jak kolejny popis mojej nietuzinkowej charyzmy. 
A ja śmieję się dalej, śmieję, aż zaczyna brakować mi powietrza, śmieję do upadłego i tego śmiechu nie da się powstrzymać. 
Coraz więcej ludzi zaczyna zauważać, że coś jest nie tak. Śmieję się, dopóki nikt mi nie przerywa, dopóki nieme ostrzegające spojrzenia nie stają się natarczywe, aż w końcu mówię zachrypniętym głosem: 
- Dziękuję. Dziękuję za zmarnowane życie i upadłe marzenia. Za utratę wiary w ludzi, za kłamstwa i wskazanie drogi po trupach. Dziękuję. 
Nikt nie klaszcze, nikt nic nie mówi. Panuje cisza, a przebierańcy pogrążeni są w szoku. 
Setki tysięcy zwykłych ludzi nie będzie wiedzieć czemu to powiedziałam, kiedy jutro rano przeczytają nagłówki gazet, włączą wiadomości albo radio. 
Ale przebierańcy wiedzą. Zostali zdemaskowani. 
Bal przebierańców opuszczam w pośpiechu. Nigdy więcej nie powracam do tego świata. Wylatuję na inną planetę żyć normalnie. 

~*~

Dzień dobry wszystkim bardzo, jestem tu świeżak, mam nadzieję, że nie praktykujecie kocenia. Przybywam z pierwszym opowiadaniem i od razu chciałabym zaproponować Wam temat – „Opary absurdu”. Może być? Przejdzie? 

Podobno można oceniać według schematu:
1. Język (1-10 + można napisać dlaczego)
2. Pomysł (1-10 + można napisać dlaczego)
3. Ortografia i gramatyka (1-10 + można napisać dlaczego)
4. Poprowadzenie akcji (1-10 +można napisać dlaczego)
5. Długość opowiadania (Za długie / Odpowiednie / Zbyt krótkie + można napisać dlaczego)
Dodatkowo możecie zamieścić Subiektywną Opinię o opowiadaniu. 
...także zachęcam cieplutko i pozdrawiam, też cieplutko. 

A co do samego opowiadania, to kto zgadnie, co było moją inspiracją do takiej interpretacji tematu? Na pewno ktoś zgadnie. Czekam!

15 komentarzy:

  1. Hej, hej!
    O ja cię... Ale świetne... Naprawdę.
    Bardzo miło mnie zaskoczyłaś. Oryginalne podejście do tematu. No, cud, miód, malina! Błędów nie wyłapałam, raz mi się chyba tylko w oczy rzuciła jakaś literówka, ale już nie pamiętam gdzie.
    Z niecierpliwością czekam na twoje kolejne opowiadania!
    Bianka

    OdpowiedzUsuń
  2. Temat na kolejny tydzień oczywiście przejdzie nie ma innej opcji :)
    A teraz moja ocena:
    1. Język 9/10 (piszesz bardzo dobrze i wiesz to doskonale, wyszukane słowa to u Ciebie podstawa)
    2. Pomysł 10/10 (Oryginalnie z charakterem, to lubię)
    3. Ortografia i gramatyka 10/10 (Nie mam zastrzeżeń)
    4. Prowadzenie akcji 10/10 (bardzo mi się podobało, szybka akcja brawo)
    5. Długość: odpowiednia
    Subiektywna ocena: Jestem zauroczona Twoim stylem pisania. Czekam na więcej perełek :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Przeczytałem to, bo zostawiłaś u mnie kiedyś komentarz i zapadłaś mi przez to w pamięci, więc jak zobaczyłem twój nick, z ciekawości przeczytałem. ;P
    Temat oklepany jak... *szuka stosownego, wyszukanego porównania*
    *związku frazeologicznego*
    *dalej szuka porównania*
    *poddaje się*
    Okej, po prostu temat jest ostatnio oklepany, no. Elity, przekłamanie, oszustwa, gra, teatrum mundi... Ale teraz ciężko o coś nieoklepanego także ten. Chociaż w blogosferze chyba za często nie trafia się na takie teksty. I tak mi się podobało. Jest takie szczere i dosadne. Pokazałaś fajnie frustrację bohaterki, jej przemyślenia, tę zwykłą, starą czerwoną sukienkę na niby-niezwykłej osobie. To było takie... dobre. Akcji nie działo się za wiele, co nie znaczy, że nuda. Nie chce mi się doszukiwać błędów, tak szczerze mówiąc. Widziałem gdzieś przecinek w konstrukcji "mimo że", a tak nic mi się nie rzuciło w oczy... Nie, czekaj, chyba jakieś powtórzenie gdzieś było... *szuka* A może to nie w tym tekście...?
    Głowa mnie boli.
    A tak w ogóle, to nie robisz akapitów. Ale z tym to prędzej do adminów, jest fajny kod na akapity, czemu go nie stosujecie?
    Czyżby inspirowane Igrzyskami Śmierci? Pierwsze co mi przyszło do głowy. Albo House of Cards? (szczerze, nigdy nie oglądałem, tylko słyszałem o czym to, tak mniej więcej).
    Liczyłem, że ludzie w komciach będą zgadywać, ale nie. :C A ciekawi mnie, o co kaman. No nic, może się dowiem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, absolutnie nie Igrzyska Śmierci, tfuu mi tutaj z takimi tworami :D Inspiracja jest dużo bardziej banalna.
      Nie, żeby wazelina, ale czuję się zaszczycona, że Ci się podobało, bo jak czytam Twoje twory to czasem szczęka mi opada gdzieś bardzo nisko i potem ją zbieram z podłogi godzinami, więc, no, wyróżniona się czuję bardzo <3
      Dzięki i pozdrawiam!

      Usuń
    2. ...wow. Znaczy się... Miło mi i w ogóle. Chyba się nie doceniam.
      No to... co w takim razie?

      Usuń
    3. Oglądałam całe heheszkowe wręczenie Oscarów i tak sobie pomyślałam, że po tylu latach walki DiCaprio powinien wyjść i być taki "no więc fuck you all szmaciarze". Nie mówię, że jest tak zgorzkniały jak moja bohaterka, wręcz przeciwnie, ale jakaś inspiracja zaskoczyła w głowie :d

      Usuń
    4. Nie widziałem. Ucieszyłem się tylko, że Leo w końcu dostał tego Oskara. Cóż... Cieszę się, że Orły prowadzi Stuhr. :D

      Usuń
    5. Aha, jeszcze zapomniałam się odnieść do akapitów. Ja nie używam wcięcia akapitowego, tylko światła, a tych dwóch jednocześnie stosować nie można. Piszę jednolitym blokiem tekstu, a to od nowej linijko to nie nowe wątki, a nowe myśli, więc wyróżnianie ich wcięciem albo światłem byłoby błędem ;)

      Usuń
  4. zepsucie pod kocykiem blasku i popularności - pysznie! :D
    by Jurgix ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Droga Walniewicz,
    Ponieważ nie miałam okazji ocenić twojego opowiadania kwalifikacyjnego, postanowiłam to nadrobić oceniając twoje najnowsze dzieła.
    1. Język: 9/10 (Zdecydowanie piszesz dobrze, ale brak mi jeszcze takiego języka literackiego. Możliwe że nigdy nie będziesz go używać - niektórzy tak już mają - ale ja się będę zawsze o to czepiać)
    2. Pomysł 9/10 (Jednak jestem dość zaskoczona że nie jest to tak dosłowne.)
    3. Ortografia i gramatyka 10/10 (Mym góru jest w tym względzie Arcanum)
    4. Poprowadzenie akcji 10/10 (Myślę że nie trzeba pisać dlaczego.)
    5. Długość opowiadania: Odpowiednie

    Opowiadanie bardzo mi się spodobało, i było w nim nawet dużo emocji (o co gryzę wszystkich).

    Pozdrawiam
    Varii

    OdpowiedzUsuń
  6. Droga Walniewicz,
    Ponieważ nie miałam okazji ocenić twojego opowiadania kwalifikacyjnego, postanowiłam to nadrobić oceniając twoje najnowsze dzieła.
    1. Język: 9/10 (Zdecydowanie piszesz dobrze, ale brak mi jeszcze takiego języka literackiego. Możliwe że nigdy nie będziesz go używać - niektórzy tak już mają - ale ja się będę zawsze o to czepiać)
    2. Pomysł 9/10 (Jednak jestem dość zaskoczona że nie jest to tak dosłowne.)
    3. Ortografia i gramatyka 10/10 (Mym góru jest w tym względzie Arcanum)
    4. Poprowadzenie akcji 10/10 (Myślę że nie trzeba pisać dlaczego.)
    5. Długość opowiadania: Odpowiednie

    Opowiadanie bardzo mi się spodobało, i było w nim nawet dużo emocji (o co gryzę wszystkich).

    Pozdrawiam
    Varii

    OdpowiedzUsuń

Mia Land of Grafic