niedziela, 13 marca 2016

welniewicz - opowiadanie kwalifikacyjne

Promyk nadziei


Zawsze wstaję prawą nogą. Nie metaforycznie, dosłownie. Odkąd skończyłam siedem lat i dowiedziałam się, czym są przesądy; teraz codziennie rano moim największym zmartwieniem jest to, czy jako pierwszą spuściłam z łóżka prawą nogę. Czasem siedzę, przeżuwam śniadaniową kromkę czerstwego chleba i myślę sobie – „mój Boże, co jeśli dzisiaj wstałam lewą nogą?”. „To nic” – podpowiada mi głos rozsądku w głowie. „To nic. Przesądy to abstrakcja. Twoje problemy to abstrakcja. Twoje życie to w zasadzie też abstrakcja”.
Nie, tego ostatniego nie mówi głos rozsądku. W mojej głowie są trzy byty: Rozsądny, Prawdziwy i Smutny, tak je nazywam. To daje mi możliwość do chociaż pozornego rozgraniczenia krzyków w moim umyśle. Rozsądny jest w porządku; pomaga mi. Odzywa się wtedy, kiedy czarne myśli nacierają. Smutny to ten z czarnymi myślami. On jest najgłośniejszy i to on mówi „twoje życie to abstrakcja”. Prawdziwy to ja. To po prostu ja.
Dzisiaj razem ze mną obudził się Prawdziwy. Wstaję, jak zawsze pilnuję prawej nogi. Owijam się kocem, bo w mieszkaniu jest lodowato - ktoś pamięta, dlaczego zostawiłam otwarte okno? Zamykam je i powłócząc nogami idę do kuchni. Ziewam, przecieram oczy. Wlewam wodę do czajnika, wyciągam z szafki kubek, którego czarny napis „Science, bitch!” dawno temu zmył się i pozostawił szary cień.
„Hej, smutny” – myślę sobie – „Widzę, że też już się obudziłeś”.
Woda się zagotowała, więc nalewam ją do kubka, wrzucam torebkę miętowej herbaty i zastanawiam się, czy uda mi się przetrwać ten dzień. W końcu Smutny powoli się budzi, a Rozsądny jeszcze śpi; Prawdziwy nigdy nie radzi sobie dobrze, kiedy zostaje sam na sam ze Smutnym. Trudno.
Idę do łazienki i patrzę sobie w oczy w lustrze. Dzisiaj są normalne. Nie przekrwione, nie załzawione; wyglądają, jakbym przespała całą noc bez większych problemów. To dobrze, to bardzo dobrze. Ale byłoby mi łatwiej, gdyby Rozsądny już się obudził.
Wchodzę pod prysznic, a wcześniej zrzucam z siebie ubrania i nie patrzę na swoje ciało, bo kości wystają już bardzo, tak bardzo, jakbym była rozkładającym się truchłem. Odkręcam wodę; z początku leci zimna, więc drżę i chcę się otoczyć własnymi ramionami. Po chwili zaczyna lecieć ciepła, później gorąca. Szalenie gorąca. Wszystko dookoła paruje, zaczyna brakować mi powietrza. Robi mi się szaro przed oczami i uwielbiam to uczucie.
Zakręcam wodę i wychodząc spod prysznica zataczam się i wpadam na ścianę. Chcę się zaśmiać; może kiedyś, w końcu, uda mi się poślizgnąć i rozbić głowę. Opieram się o ścianę i próbuję oddychać, chociaż wcale nie chcę.
A może chcę?
Rozsądny się budzi. To dobrze. Witam go z uśmiechem.
Owijam się ręcznikiem i wychodzę z łazienki. Mięta zdążyła się zaparzyć tak mocno, że jest niesmaczna, ale…
Dzwonek do drzwi.
Boję się. Boję się dzwonków do drzwi. Boję się, kiedy dzwonią o siódmej rano.
Przytrzymuję ręcznik i niepewnie podchodzę do drzwi. Skradam się, na palcach; ktoś, kto stoi po drugiej stronie nie może usłyszeć moich kroków. Nie chcę, żeby usłyszał. Nie mam pojęcia dlaczego, ale nagle napada mnie obsesyjna chęć wyjścia poza ramy obrazu, w którym się znajduję.
Nie znajduję się w obrazie.
Znajduję się w świecie iluzji; świat jest błędną imaginacją. Tak powiedzieli mi na terapii, a ja w to wierzę, ponieważ wyglądali naukowo, a ja wierzę w naukowość.
Dzwonek staje się natarczywy, a ja coraz bardziej się boję.
Wyciągam rękę do klucza. Nie widzę tego w zwolnionym tempie, to naprawdę jest zwolnione tempo. Mam zmarznięte dłonie, a klucz jest lodowaty. Mam wrażenie, że przywiera do moich palców, a przez to nie mam już wyjścia.
Przekręcam go; klika dwa razy, zanim ktoś po drugiej stronie naciska na klamkę i pcha przed siebie drzwi. Chcę się za nimi ukryć, ale zauważam, że do mieszkania zaczynają wpadać promyki nadziei.
Powoli zaczyna wypełniać mnie spokój. Czysty. Łagodny. Dobry.
Nadzieja przekracza próg; wchodzi i od razu wpatruje się w miejsce, w którym stoję. Bo wie, gdzie stoję. Zawsze tam stoję, kiedy boję się dzwonka z rana i kiedy Nadzieja przychodzi wybawić mnie od chęci śmierci.
Wyciąga w moją stronę ramiona. Promieniuje od nich blask dobroci i spokoju. Paraliżuje mnie dobra energia; ona tak rzadko mnie odwiedza, że wstydzę się na jej widok, rumienię i odwracam głowę gdzieś w bok. Ale wyprostowane ramiona czekają. Czekają na mnie i są tam zawsze, gdy ich potrzebuję. Kiedy oplatają moje ciało nie czuję prawie nic, poza błogim spokojem. W myślach jest cicho, nikt nie wrzeszczy. Jestem Prawdziwa, w jedności; czuję się dobrze.
- Martwiłem się – szepcze Nadzieja.
Czuję wyrzuty sumienia i odpycham je z całych sił. Niepotrzebna mi troska Nadziei, potrzebna mi sama Nadzieja.
Jego silne ciało prowadzi mnie do mojej sypialni. Nadzieja siada na łóżku i obserwuje każdy mój ruch: kiedy zrzucam z siebie ręcznik, zakładam bieliznę, spodnie i bluzkę Nadzieja nie odwraca wzroku, a ja nie czuję się zawstydzona. Ciało, z moim ciałem jest wszystko w porządku, poza tym, że jest wychudzone. W umyśle jest problem.
Rozsądny. Och, jak dobrze, że już jesteś.
Rozsądny przypomina mi, że Nadzieja naprawdę mógł się martwić, bo nie oddzwaniałam do niego od tygodnia. Rozsądny mówi, że Nadzieja przejechał pół Polski, żeby zobaczyć, czy jeszcze żyję. Rozsądny podpowiada, że w poprzednim życiu bardzo kochałam Nadzieję.
Siadam obok niego, powoli; całe moje życie znów toczy się w zwolnionym tempie, a tamten moment jest całym moim życiem. Nadzieja otacza mnie ramieniem, a ja bardzo nie chcę drżeć, chociaż nie mogę tego powstrzymać, bo serce wali jak szalone, a łzy cisną się do oczu. Znów mówi, że się martwił, a ja milczę, bo jest mi źle, głupio i wstyd. Wstyd mi za siebie, za moją chorobę; wstyd mi za to, że nie jestem normalna, chociaż on chciałby spędzić ze mną normalne życie.
Płaczę.
Ale on wie. Nadzieja wie dobrze, że chociaż jest we mnie jego promyk, prawdziwy i żywy promyk nadziei, to następnego dnia rano znów będę zastanawiać się, kiedy wreszcie rozbiję sobie głowę w łazience.
****
Oceny:

Arcanum Felis 

1. Język 10/10 (Podobało mi się. Stosujesz ciekawe zwroty i słowa. Nie zauważyłam powtórzeń)
2. Pomysł 9/10 (Zaciekawiłaś mnie. Pomysł bardzo mi się podoba)
3. Ortografia i gramatyka 10/10 (Nie mam zastrzeżeń)
4. Prowadzenie akcji 8/10 (Ciekawa szybka akcja.Brawo)
5. Czy powinien/powinna dołączyć do projektu? TAK (Piszesz bardzo dobrze i oczywiście chciałabym żebyś dołączyła do ekipy)
6. Subiektywna ocena opowiadania: Opowiadanie bardzo mi się podoba. Piszesz bardzo ciekawie. Oby tak dalej :)

37/40

Bianka

1. Język 10/10 (Nie znalazłam błędów, nie mam się do czego doczepić, co baaardzo lubię. Nie muszę wtedy się wysilać, żeby o nich wspomnieć) 
2. Pomysł 10/10 (Zdecydowanie moje klimaty, pomysł bardzo oryginalny :) Lubię czytać tego typu teksty, więc masz ode mnie 10 punktów!)
3. Ortografia i gramatyka 10/10 (I znowu nie znalazłam błędów)
4. Prowadzenie akcji 9/10 (Szybko, bez przeciągania, bardzo konkretnie, nie nudziłam się, przyjemnie mi się czytało)
5. Czy powinien/powinna dołączyć do projektu? TAK, TAK, TAK
6. Subiektywna ocena opowiadania: Bardzo, ale to bardzo mi się podobało. Lubię czytać opowiadania tego typu, choć podobają mi się także te, gdzie jest więcej dynamicznej akcji, tajemnic... Odeszłam od tematu. Opowiadanie jest świetne, ciekawy pomysł... Nic tylko bić brawo :) 

39/40

 Dora Parkinson

1. Język 10 /10 ( Język nie jest zbyt wyszukany, a to czasami także stanowi pewien problem; tutaj jest idealnie dobrany. Poza tym nie ma powtórzeń i żadnych stylistycznych baboli. )
2. Pomysł 10 /10 ( Moja tematyka, zdecydowanie )
3. Ortografia i gramatyka 10 /10 ( Nie rzuciły mi się w oczy żadne błędy ) 
4. Prowadzenie akcji 8 /10 ( Wszystko dzieje się w idealnym porządku i bez niepotrzebnego przeciągania )
5. Czy powinien/powinna dołączyć do projektu? Oczywiście, że tak! 
6. Subiektywna ocena opowiadania: Gdyby się nad tym głębiej zastanowić, to jest to opowieść o prawdziwej, silnej miłości. Poza tym również o walce z samym sobą, z emocjami i kompleksami. Szczerze? Jest to najlepsza praca w tym temacie, jaką przeczytałam. Każda z nas chciałaby mieć takiego Nadzieję, prawda? Gratuluję!  

Mentrix Hadley

1. Język 10/10 (może w innym wypadku miałabym jakieś uwagi, ale tutaj wspaniale wpasował się w klimat)
2. Pomysł 7/10 (jest oryginalny - to z pewnością. Jednak to nie jest moja tematyka, więc trochę punktów musiałam odjąć)
3. Ortografia i gramatyka 10/10 (żaden ze mnie mistrz interpunkcji, ale już dawno nie czytałam opowiadania bez wyłapania jakichkolwiek błędów)
4. Prowadzenie akcji 7/10 ( i znów to tylko moje osobiste zdanie. Akcja jest, jak najbardziej, długość odpowiednia, bez przeciągania na siłę, całość jest interesująca. Jednak ze słowem akcja kojarzy mi się pewna dynamika, której tu zabrakło)
5. Czy powinien/powinna dołączyć do projektu? Tak, zdecydowanie
6. Subiektywna ocena opowiadania: Jest cudowne, chwyta za serce, czyta się przyjemnie i szybko. Jak się głębiej nad tym zastanowić, to gdyby nie moje upodobanie do pościgów i tego typu rzeczy, to z czystym sumieniem dałabym ci maksymalną ilość punktów. Wszystko jest pięknie opisane, te uczucia - chciałabym tak pisać. I duży plus za nieużywanie imion. Ze mną to akurat trafiłaś, bo mam dziwną niechęć do polskich imion, a ty tutaj je zgrabnie ominęłaś. Niecierpliwie czekam na twoją kolejną pracę

34/40

Opowiadanie nie podlega ocenie czytelników, ale możecie dodawać swoje propozycje tematów.

1 komentarz:

Mia Land of Grafic