piątek, 12 lutego 2016

Fortis - Opowiadanie Kwalifikacyjne


''Szpital psychiatryczny''



''Co ma ożyć w pieśni, zginąć powinno w rzeczywistości''


Friedrich Schiller


O Panie....Ruscy faktycznie zdewastowali miasto...- głowa ukryta pod maską p.gaz. okręciła się na boki, omiatając wzrokiem zgliszcza miasta.
Ceglane kamienice leżały we własnych gruzach, wraki Syren i Fiatów leżały na bokach lub dachach, szczątki rozkładających się ciał na brukowanych ulicach.
-Też bym chciał popatrzeć...pomożesz?!- z włazu kanalizacji wychyliła się dłoń w rękawicy, która przy rękawie została owinięta taśmą izolacyjną, by uchronić się przed chorobą popromienną.
Maciek chwycił rękę swojego kompana z tunelu - Piotra - i pomógł mu wejść. Drugi mężczyzna także się rozejrzał, jednakże nie skomentował tego.
-To...co mamy dokładnie znaleźć dla Wujka Wasilija? - Maciek spojrzał na towarzysza, który wyjął pożółkłą karteczkę z dwoma słowami.
-Morfinę i zolpidem.
-Wiem co to jest morfina, ale...zolpidem?
-Lek nasenny, podawany doustnie. Jak przedawkujesz to masz zawroty głowę i halucynacje. Chyba Wujcio chce się zabawić.-Mruknął Piotr, niezbyt usatysfakcjonowany tym, że ma robić za darmo dla jakieś szui w kanałach.
-A ty skąd to wiesz?-zerknął na niego zdziwiony Maciej, drapiąc się po przedramieniu przez rękaw. Gruby kombinezon przeciwko chemikaliom był dosyć ciężki, a dodatkowo chłopaczyna cierpiała na nad potliwość.
-Studiowałem farmakologię w Katowicach. Dobra, idziemy do tego psychiatryka.

Latarki na czołach omiotły ciemne pomieszczenie. Na ścianach widniały resztki zdartej, alabastrowej farby i tapety w różnorakie wzorki. Następnie strumienie światła skierowali na recepcje. Biurko było zakrwawione, szyba za którą zazwyczaj siedziała recepcjonistka została rozbita.
Zamki karabinków Tantal zostały odbezpieczone. Piotr wskazał dłonią Maćkowi, by ten osiadł na nogi i przemieszczał się blisko ścian.
Szli wzdłuż długiego holu, gdzie leżały poniszczone drewniane krzesła i tablice korkowe z ulotkami. ''Młodzikowi'' (jak to Piotr nazywał Maćka) nie podobała się ta niezręczna cisza...no niezręczna była przynajmniej dla niego.
-Jak trafiłeś do kanałów? -zaczął cicho Maciek.
-W '89 wróciłem z Gdańska. Byłem tam ze względu na mobilizacje jednostek milicji. A tu, w Zabrzu mam...miałem rodzinę. Jeszcze w dniu powrotu rozbrzmiały syreny o ataku.
ZSRR wpierdoliło się czołgami i z PPshami na nasze ulice oraz mieszkania. Mała garstka Ślązaków próbowała się stawiać. Pewnie też bym tak zrobił, ale musiałem skryć się wraz z rodziną.
Miałem wybór: Spróbować spieprzyć w okolice Bytomia, do piwnicy albo kanałów. To ostatnie wydawało się najlepsze. Zebraliśmy żarcie, jakieś ubrania. Ja swoją służbową tetetkę.
-Uciekłeś z żoną?
-Żoną i córką...ale i tak do ścieków trafiłem sam.-zatrzymał się i wstrzymał powietrze. Dłonią sięgnął do maski, odkręcił filter i zamienił go na nowy. Od razu nabrał chciwie powietrza i zerknął przez hartowane szkła maski na swojego znajomego.- Dorwał je jakiś Rusek.
Biegiem lecieliśmy z klatki kamienicy. Potem przez bramę na zakurzony plac i między garażami do furtki. Miała kłódkę, więc sięgnąłem do TT i przestrzeliłem zamek.
Po chwili dobiegł mnie krzyk Wandy...mojej córki. Gwałtownie się odwróciłem i..-jego skóra lekko się zmarszczyła pod oczami. Zapewne się śmiał...bezsilnie. - spojrzałem na jej krwawiący brzuch. Była w niebieskiej sukieneczce. Włosy spięte w dwa warkocze. Jej niebieskie oczy ostatni raz na mnie spojrzały. I wiesz co ja wtedy zrobiłem? Stałem jak słup soli. Tylko żona Anna zareagowała i zakryła swoim ciałem Wandę, chroniąc ją przed kolejnym pociskiem.-
Oboje po sobie spojrzeli, nie odzywając się ani słowem. Piotrek już zalewał się łzami. Maciej rozdziawił usta w masce i zniżył głowę. Zapewne nadal by trwali w tej niezręcznej ciszy, gdyby nie trzask drzwi w jednym z rozgałęzień holu.
Instynktownie odwrócili się w tamtą stronę i truchtem ruszyli, unikając sznurowanymi buciorami odłamków mebli.
W drzwiach wychylili lufy Tantali, a potem łby, by spojrzeć na korytarz. Czysto. Zamknięte podwójne drzwi. Piotr prosił Maćka, by ruszył pierwszy.
Nie stawiał się starszemu i lewą dłonią delikatnie odsunął drzwi. Kolejny korytarz. Drugie co dostrzegł, to na ziemi zużyta igła strzykawki, waciki i rurka z kroplówki.
-Piotr...co to może oznaczać? - zerknął na towarzysza za plecami, zniżając lufę.
-Ktoś sobie dał w żyłę. - powiedział łamiącym się głosem.
-Kiedy ty miałeś czas na studia farmaceutyczne?- spytał zdziwiony tym, że Piotr aż tyle wiedział.
-To przed służbą w milicji. Ale nie była mi potrzebna ta wiedza ze świata medycyny, bo zawodów mało i słabo płatne. Młodzik...a ty czym się zajmowałeś przed napadem Ruskich?
-Ja? Właściwie to...jeszcze wtedy chodziłem do siódmej klasy. Przeżyliśmy, bo woźny z dyrem sprowadzili nas do piwnic szkoły. Zaryglowali drzwi i siedzieliśmy. Z jakieś 4 dni. Bez żarcia i wody, bo każdy bał się przypadkowego Ivana spotkać na drodze.
Zaśmiali się cicho. Jednak śmiech ten był daleki od prawdziwego. Maciej miał ochotę spytać o dalsze wydarzenia podczas ucieczki Piotra. Nie chciał jednak napinać ponownie atmosfery.
Kolejny trzask. Znowu drzwi. Teraz już nie zwracali uwagi na przeszkody pod nogami i biegiem ruszyli za hałasem. Do ich uszu nagle dobił się pisk.
-Kurwa mać! Przekroczyliśmy! - starszy wrzasnął, biorąc dziwną maszynkę z żółtą obudową.
-Co przekroczyliśmy?! - spytał spanikowany Młodzik, widząc gwałtowne zachowanie kompana.
-Licznik Geigera! Przekroczyliśmy bezpieczną strefę!
-Ale mamy maski, to promieniowanie nie grozi, nie? Nie?
-Dawka śmiertelna. Cofamy się...
-Piotrek, ale patrz. Tam dalej jest gabinet kontrolny. Mogą być te piguły dla Wujka.
-Przestań z tym Wujkiem! Poświęcamy swoje życie dla jakiegoś siwego chuja, co oświadczył siebie Panem Podziemi!
-Dał nam życie...
-..W kanałach-chwycił za kołnierz Młodzika i odepchnął go od drzwi do salki, gdzie było przejście do gabinetu.
-Mogłeś zostać na powierzchni i zginąć z rąk Ruskich wraz z rodzinką!
-A teraz mogę zginąć z Tobą tu przez chorobę popromienną, jakąś bestię albo Ivana.
Zamilkli, słysząc kroki. Głowy z latarkami czołowymi skierowały się w stronę drzwi w barwie mlecznej i tabliczką ''Gabinet Lekarski''.
Te były uchylone, a przez szparę wypadało blade światło.
-Ktoś tam wszedł..
-Od 15 lat siedzimy w kanałach...nie wierzę by tu ktoś był.
-Rusek? - spojrzał na Piotra.
-A co oni by tu mieli dalej robić? Zdemolowali pół Polski. Obstawiam jakiegoś swojego albo hanysa.
Spojrzeli bo sobie i kiwnęli głową jak jeden mąż. Nie interesowały ich już leki, a postać która zawitała do szpitala psychiatrycznego, w tym samym czasie co oni i prawdopodobnie w tym samym celu.
Piotr ułożył się na ziemi, a karabin oparł na magazynku. Policzek zapakowany w gumową maskę oparł o kolbę, wykonaną z zimnej stali. Przed siebie poszedł wolno Młodzik, dzierżąc karabin przy biodrze. Palec drgał ze stresu niedaleko spustu. Coraz to mocniejsze światło spod drzwi zaczęło odbijać się w szkłach maski, ale do końca widoczności nie ograniczało.
Chwila westchnienia. Podrapanie lewego przedramienia przez kombinezon. Oparcie palców na gripie Tantali. Lewą nogę zgiął w kolanie i wyprostował celując w drzwi. Te ze zgrzytem uderzyły w ścianę, a Maciej został oślepiony i jedyne co widział, to cień zbliżającej się istoty. Wystrzelił salwę 30 pocisków 5,45 mm w stronę ''cienia'', cofając pod ścianę. To nie przyniosło skutku, a powieki Młodzika się zapadły.

Uchylił powieki. Być ciągnięty. Przez korytarz. Zdziwił się strasznie. Czy to wsparcie? Wujek Wasilij pomaga..Pomaga! Teraz Maciej mógł pokazać Piotrowi, że ten się mylił. Że Wujek nie jest samolubny. Ludzie Wasilija byli cudowni. Naprawili oświetlenie w szpitalu. Ale czemu nie uporządkowali zniszczonych mebli? Czemu nie zabrali rurki z kroplówki i igły z ziemi? Dlaczego nadal tablice korkowe leżą z ulotkami na ziemi? Maciek znów się zdziwił. Na biurku recepcji leżała martwa kobieta w białym kitlu.
-Chłopacy pomóżcie...jej...pomóżcie...zaraz. Piotr. Piotr! Wujek pomaga! Co ty...gdzie Twój kombinezon? - kolejne zdziwienie. Jego towarzysz broni stał niedaleko wejścia w czepku lekarskim i w dziwnym ubiorze. Był zapłakany. Może nadal tęskni za rodziną, a może Młodzikowi się coś stało.
Coraz bardziej zszokowany zaczął się rozglądać. Zerknął na swoje lewe przedramię. Był zakrwawione. Ktoś mu zdrapał skórę aż do krwi. A może sam to zrobił? Przez swędzenia w kombinezonie? Zerknął jeszcze dalej, do zgięcia w łokciu. Była przylepiona gaza. Chciał ją urwać, ale był ciągnięty za dłonie, przez dwóch byczków. Tak wielkich, że mógł ich nazwać spokojnie Ivanami.
Podnieśli go po chwili i rzucili go do pomieszczenia. Jego ściany były pokryte mlecznymi...poduchami? Rozejrzał się po pomieszczeniu, a potem spojrzał przed siebie i Ivanów.
Ci z małym uśmieszkiem zamknęli drzwi, zostawiając w kompletnych ciemnościach. Żałował, że nie miał teraz swojej latarki czołowej...

Kilka minut wcześniej.

Piotr stał z załzawionymi oczami. Zerknął na zamordowaną brutalnie recepcjonistkę przy biurku, potem na hol gdzie leżały poniszczone meble. Zaraz zza zakrętu wyszło dwóch wysokich mężczyzn, którzy prowadzili jego ''przyjaciela''. Ten był...uśmiechnięty. Rozglądał się. Czyli podanie zolpidemu i wstrzyknięcie morfiny dało mu wolność od bólu i ponurego światła.
Wiedział, że Młodzik jest normalnym człowiekiem jak każdy inny, ale trochę chory. Mimo to rozmawiało mu się z nim lepiej niż z nikim innym. Zwierzył mu się z tego, jak jego rodzina zginęła z rąk uchodźcy z Rosji. Jak ukończył studia w Katowicach. Dał mu zabić recepcjonistkę, która chciała wezwać Wujka...znaczy dyżurnego. Dyżurny był ''miły'' dla Macieja, bo nazywał go Młodzikiem i traktował go najlżej, zwłaszcza że trafił w tak młodym wieku do zakładu (7. klasista). Nie wybaczył by mu jednak tego, że opuścił izolatkę z pomocą Piotra. Maciek przeraził się po zabiciu kobiety i zaczął drapać po ścianach budynku, rozdrapywać skórę na ręce i niszczyć korytarze psychiatryka. Młody czuł znów ból...potrzebował więcej morfiny. Ruszył do gabinetu kontrolnego, gdzie były leki.
Wtedy rozbrzmiał licznik Geigera, a właściwie system alarmowy.
Piotr nie panował nad chłopakiem, więc uruchomił sygnał. Podczas ich kłótni o dyżurnym, do gabinetu wbiegł strażnik. Maciej pewny tego, że ktoś chce zabrać jego leki, ruszył tam.
Jego towarzysz uciekł, nie chcąc wpaść.

***

Oceny:

1.Język: 10/10 (Przekonałeś mnie do siebie. Język branżowy dobrze użyty, ogólnie słownictwo rozwinięte i czyta się to ogólnie fantastycznie)

2.Pomysł: 10/10 (Generalnie pomysł wyjątkowy, dobrze obmyślony i dobrze wykonany. Widać że czujesz się w tych klimatach, gdyż posługujesz się pojęciami i ogólnie cały klimat obcy Ci nie jest)

3.Ortografia i gramatyka: 10/10 (Jako dysortograf nic nie widzę, poczekajmy co powie Arcanum... to jej konik)

4.Prowadzenie akcji: 10/10 (Żwawa, wciągająca... zdecydowanie dobrze obmyślona. Dialogi ciekawe i wciągające a końcówka zaskakująca - myślałam że nawiązałeś do tematu tylko miejscem akcji, a tu jednak nie :) )

5.Czy powinna/powinien dołączyć do projektu? TAK, jestem pewna na 100% że tak (I będę o Ciebie walczyć. Masz talent i potencjał, który należy rozwijać. Tak trzymaj)

40/40

6.Subiektywna ocena opowiadania: Wciągnęło mnie niesamowicie i chętnie bym przeczytała kolejne twoje opowiadania... jeśli wszystkie są tak ciekawe to myślę, że będę twoją stałą czytelniczką. Mam ogromną nadzieję zobaczyć cię w Ekipie.

Varii


1.Język: 10/10 (Bardzo mi się podobało. Fajnie operujesz słownictwem branżowym)

2.Pomysł: 10/10 (Duży plus za oryginalny pomysł i tekst po polsku. Widać, że lubisz takie tematy)

3.Ortografia i gramatyka: 10/10 (Nie zauważyłam żadnych zbędnych przecinków i błędów. Brawo)

4.Prowadzenie akcji: 10/10 (Lubię taką dynamiczną akcję. Dialogi bardzo mi się podobały)

5.Czy powinna/powinien dołączyć do projektu? TAK (Z przyjemnością mogę powiedzieć, że nadajesz się do naszej ekipy)

40/40

6.Subiektywna ocena opowiadania: Jestem zauroczona tym opowiadaniem. Czytało się szybko. Chciałabym przeczytać więcej Twoich tekstów

Arcanum Felis


1.Język: 10/10 dobrze sobie radzisz, podoba mi się twój styl, jest to jak dotąd najlepsze opowiadanie kwalifikacyjne 

2.Pomysł: 6 /10 To zapewne wina tego, że nie jestem jakąś tam wielką patriotką, ani nie potrafię strawić opowiadań polskich, jednak było bardzo oryginalne. 

3.Ortografia i gramatyka: 10/10 nie znalazłam błędów, jednak skrót od maski przeciwgazowej mnie przeraził. 

4.Prowadzenie akcji: 3/10 Daję tak mało punktów, ponieważ cóż mogło tam być więcej morderstw, ale było dobrze. 

5.Czy powinna/powinien dołączyć do projektu? Zdecydowanie tak. 

29/40 

6.Subiektywna ocena opowiadania: Jak pisałam nie jestem fanką polskich opowiadań jednak wykonanie bardzo mi się spodobało. Z czystym sercem mogę powiedzieć, że to jest talent. 

Szerrys


1.Język: 10/10 (Wydaje mi się, że jest dobrze. Nie znalazłam błędów, więc spokojnie mogę powiedzieć, że zasługujesz na brawa. )

2.Pomysł: 10/10 (Pomysł naprawdę mi się podoba. Wplotłeś ciekawy wątek, różniący się od tematu opowiadania i to mnie urzekło.)

3.Ortografia i gramatyka: 8/10 (Tutaj mam parę zastrzeżeń. Zauważyłam błędy interpunkcyjne przede wszystkim w zapisie dialogów. To wcale nie jest takie łatwe, jak się wydaje! Rzuciło mi się w oczy także parę powtórzeń i dostrzegłam także błąd z ,,by”. Znalazłam także zdanie, w którym pomieszany był szyk. )

4.Prowadzenie akcji: 9/10 (Nie wiem czy to przez prowadzenie akcji czy to, że ja byłam strasznie zmęczona, kiedy zapoznawałam się z twoim opowiadaniem, ale musiałam przeczytać je dwa razy, żeby choć trochę zrozumieć. Chyba jednak przez moje zmęczenie, bo nie zauważyłam napisu ,,kilka minut wcześniej” i w ogóle mi się to nie kleiło, ale nie jestem tego pewna. Akcja rozwinęła się dość szybko, raczej nie mam zastrzeżeń.) 

5.Czy powinna/powinien dołączyć do projektu? TAK. (Podeszłam do opowiadania jeszcze raz na świeżo i od razu lepiej mi się czytało. Mam nadzieję, że zobaczymy się razem w ekipie. )

37/40

6.Subiektywna ocena opowiadania: Opowiadanie podobało mi się, choć musiałam go przeczytać w sumie trzy razy. Nie wiem dalej czy chodziło o to zmęczenie czy nie, dlatego jestem dla twojej pracy na ,,TAK”. Mimo że znalazłam trochę błędów, jest nieźle.

Bianka

Ocena ogólna:

1.Język: 10/10

2. Pomysł: 9/10

3. Ortografia i gramatyka: 9,5/10

4. Prowadzenie akcji: 8/10

5. Czy powinien dołączyć do projektu? Tak; Tak; Tak; Tak

36,5/40


UWAGA!!! Opowiadanie to nie podlega ocenie czytelników, jednak możecie zamieszczać opinie i propozycje na opowiadania (tematy) zamieszczać w komentarzach.

Gratulacje
Ekipa Projektu

7 komentarzy:

  1. Przesada. Mimo to dziękuje.

    OdpowiedzUsuń
  2. Mozna powiedziec, ze jestem zszokowana ocenami za gramatyke! Tyle dobrych autorek i praktycznie zadna nie potrafila zwrocic uwagi za brak spacji po trojkropku lub dywizie w dialogach? To podstawa! Przeciez w podstawowce ucza juz dzieci, ze po znaku interpunkcyjnym (nie wazne jakim) robi sie przerwe! Bledny zapis cudzyslowow, liczba pociskow zapisana cyfra, a nie slownie... Tekstu nie przeczytalam, zawsze najpierw patrze na poprawnosc. Z ciekawosci zerknelam na oceny gramatyki i az zaniemowilam. Tego sie po Was nie spodziewalam. Moje mysli? "Glaskanie po glowce i pochwaly".
    No nic, zycze powodzenia w projekcie i wszystkiego dobrego ;)
    Pozdrawiam,
    Rzan.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda, zgodzę się. Prawdopodobnie nie zauważyłem tego i przy następnej pracy się poprawie.

      Usuń
    2. Bledy zdazaja sie kazdemu :) Bardziej chodzilo mi o to, ze na tyle dobrych autorek zadna nie zwrocila na to uwagi, co bardzo mocno i nieprzyjemnie mnie zaskoczylo ;) Jezeli chcesz to moge podrzucic Ci pare fajnych poradnikow ad. gramatyki i dialogow :)

      Rzan.

      Usuń
  3. To już sam ogarnę, ale bardzo dziękuję. Wezmę to sobie do serca.

    OdpowiedzUsuń
  4. Wstyd się przyznać, ale nie zwróciłam na to uwagi. Wiem to dość poważny błąd... Na przyszłość będę o tym pamiętać :) Rzan. dziękuję za zwrócenie uwagi

    OdpowiedzUsuń

Mia Land of Grafic